Jestem okazjonalną serialomaniaczką – nic specjalnego, wpadam w te swoje dziwne fazy, np. właśnie na oglądanie seriali i siedzę i oglądam, i wiecznie jestem spragniona nowych przeżyć, nowych historii. Co jakiś czas coś sobie obejrzę w tak zwanym międzyczasie, ale już dawno nie wpadłam w taką manię oglądania seriali, jak właśnie teraz. Może to wejście Netflixa, a może to jesień, ale mój głód stale wzrasta – a tymczasem, zapraszam Was na kolejny Przegląd serialowy – mam dzisiaj do zaproponowania Wam same perełki.

W poprzednim Przeglądzie serialowym, który był ponad rok temu, zaprezentowałam Wam dwa seriale, które zaliczyłabym, ogólnie pisząc do obyczajówek, z tym, że każdy z nich przedstawiał całkiem inną koncepcję (zderzenie dramatu z typowym sitcomem). Dzisiaj mam do zaprezentowania zdecydowanie większą różnorodność i, pewnie, jestem ostatnią osobą w internecie, która o nich pisze, ale muszę – jestem nimi tak zachwycona, że inaczej się zwyczajnie uduszę :D

Gilmore Girls (pol. Kochane Kłopoty), twórca: Amy Sherman-Palladino

Mam sentyment ogromny do tego serialu, w którym głównymi bohaterkami są matka i córka. Najlepsze przyjaciółki, mieszkające w małym amerykańskim miasteczku – Stars Hollow. Miasteczko jest na tyle małe, że każdy się zna a wiadomości rozchodzą się w mgnieniu oka – wiadomo. Rory, córka Lorelai jest niesamowitym dzieckiem (a w później nastolatką i dorosłą kobietą). Wie czego chce i wie, jak to osiągnąć – a jej największym celem życiowym jest pójście na Harvard. Lorelai jest matką, która bardzo młodo urodziła i poświęciła wszystko dla córki. Nie chciała życia, które wiodła do tej pory – w bogatym domu ze służbą i wykrochmalonym kołnierzykiem, uciekła, zabierając ze sobą córkę i rozpoczęła nowe życie – sama, bez niczyjej pomocy.

Serial ten oglądałam po raz pierwszy razem z moją mamą. Później na pierwszym roku studiów pomagał mi oswoić się z nowym miastem i nowym życiem. I teraz, kiedy moje życie, znowu się zmieniło towarzyszył mi w godzinach stresu i chwilach radości. Dzięki Netflixowi, po raz pierwszy obejrzałam „Kochane Kłopoty” od pierwszego sezonu do ostatniego, płacząc i się zaśmiewając. Czekam na listopadową premierę kontynuacji w postaci mini serii. I tak, to serial typowo kobiecy, ale pełen mądrych i przede wszystkim życiowych wartości.

Breaking Bad, twórca: Vince Gilligan

OMG. Cóż to był za serial! Oglądałam go razem z moim prawie-mężem i od pierwszego odcinka wsiąknęliśmy na maksa. Walter White jest nauczycielem chemii. Nie wyróżnia go właściwie nic – ma kochającą rodzinę, dwie prace i kredyt hipoteczny. Jednakże wszystko zaczyna się zmieniać w dniu jego pięćdziesiątych urodzin, kiedy to diagnozują u niego raka płuc. Postanawia coś zmienić w swoim życiu i szuka sposobu, by zabezpieczyć swoją rodzinę na wypadek jego śmierci. Tylko jak tu właściwie w bardzo krótkim czasie zarobić kilka milionów dolarów? Odpowiedź znajduje w domu – i niezwłocznie rozpoczyna przygotowania.

Nie mam zamiaru spoilerować osobom, które serialu jeszcze nie widziały – zepsułabym Wam naprawdę świetną zabawę, a zaznaczę to dosyć czytelnie, nie lubię kryminałów i thrillerów – tak, ani w książkach ani w serialach czy filmach. Jestem dziwnym osobnikiem, który by sięgnąć po ten gatunek, musi naprawdę chcieć. Serial zaskakuje swoimi zdjęciami, oprawą muzyczną, która wydaje się na pierwszy rzut oka w ogóle nie pasować; aktorami, którzy tak wcielają się w swoje role, że są na wskroś autentyczni i albo ich nienawidzimy, albo kochamy. Wszystko w tym serialu wydaje się być idealne – logiczność fabuły, jej dynamika, charakterystyczne postacie i sama oprawa, którą zachwycałam się powyżej – serial ten ma tylko jedną wadę – kiedyś się kończy.

Jane The Virgin, twórca: Jennie Snyder Urman

Ten serial z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Zdecydowanie nie każdemu. Wychowałam się na telenowelach – wiecie, lata 90′, mazurska wioska z trzema kanałami telewizyjnymi – człowiek oglądał wszystko, co telewizja mu dawała. Dlatego też południowoamerykański klimat serialu mi wcale nie przeszkadzał – wręcz odwrotnie, dodawał czegoś innego, świeżego.

Główna i tytułowa bohaterka, Jane, zostaje sztucznie zapłodniona – uwaga – przez przypadek. Ojcem dziecka okazuje się Rafael, młody i przystojny właściciel sieci hoteli. Sprawa ta komplikuje jej relacji z chłopakiem, Michaelem. Jane mieszka z mamą i babcią, które ją w tych ciężkich chwilach wspierają z całego serca.

Mamy tu do czynienia z ciekawą, przynajmniej dla mnie, formą – w serialu występuje narrator wszechwiedzący, którego jestem fanką. Ten narrator dodaje unikatowości telenowelowej koncepcji serialu. Fabuła jest dosyć skomplikowana, chaotyczna i dosyć niezwykła – jak w typowych telenowelach. Bohaterowie są sympatyczni – a odtwórcy ról, moim zdaniem spisują się niesamowicie. No i wreszcie, główna bohaterka nie jest szablonowym klonem z wybiegów – z taką Jane, każda z nas mogłaby się utożsami.

Serial dla kobiet, idealny na jesienne wieczory z kocem i ciepłą herbatą.

Stranger Things, twórcy: Matt Duffer, Ross Duffer

To jeden z tych seriali, które wywierają na nas tak niesamowite wrażenie, że ma się po skończeniu sezonu serialowego kaca i chce się jeszcze więcej. Nie mam pojęcia, jak twórcy to osiągnęli, ale ten serial jest dla mnie jednym z najlepszych, jakie w życiu widziałam.

W małym, amerykańskim miasteczku od dziesięcioleci nic właściwie się nie działo. Największa tragedia to ta, gdy któryś z mieszkańców przejdzie przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Pewnej jednak nocy po bardzo emocjonującej kampanii w Lochy i Smoki (ktoś jeszcze kojarzy tego RPG-a?), jeden z grupy dwunastoletnich chłopaków – głównych bohaterów serialu – zostaje uznany za zaginionego. Znika w niewyjaśnionych okolicznościach a miejscowy szeryf – który daje nam się poznać, jako niezbyt sympatyczna osoba – rozpoczyna poszukiwania i śledztwo. W międzyczasie w miasteczku pojawia się dwunastoletnia dziewczynka ubrana tylko w szpitalną pidżamę. Ogolona głowa, brud na całym ciele i monosylabiczne odpowiedzi, właścicielowi lokalnej jadłodajni wydają się podejrzane – postanawia nakarmić dziewczynkę i zadzwonić do opieki społecznej, co później okazuje się, niestety błędem.

Serial ten jest skomponowany w tak niezwykły sposób, że aż oszołamia. Zacznijmy od tego, że młodzi aktorzy zwykle grają bardzo schematycznie, sztucznie albo nijako – tutaj tego nie zaznacie. To niesamowite, jak realistyczne są ich role i jak bardzo im przez cały sezon kibicujemy. Bohaterowie są różnorodni, przechodzą zmiany, są żywi i charakterni. Fabuła jest tak wciągająca, że sezon wciągnęłam w kilka godzin. Oprawa wizualna i muzyczna – mistrzostwo. Klimat tamtych lat oddany w stu procentach.

I tak, jest to serial grozy, horror, który może przypominać Wam wczesną twórczość Stephena Kinga – zresztą twórcy serialu inspirowali się twórczością tego pisarza. W serialu znajdziemy też kilka odniesień w ogóle do popkultury, które wprawny widz na pewno odkryje. Ogromnie Wam polecam „Stranger Things” – w końcu wiem o co było tyle szumu w związku z tym serialem. Idealny.

Cztery seriale i cztery zachwyty – mam nadzieję, że jeszcze Was nie zemdliło :D Miałam, zwyczajnie, szczęście do serialowych wyborów w ostatnim czasie. 

Polecacie, być może coś innego – jakiś serial, który Was zachwycił? Szukam nowości! :)


Kochani bądźmy w kontakcie! Zapraszam na facebookabloglovininstagramtwittera i snapa: @mona_te (snapchat zawsze wie pierwszy o najnowszych postach!)

24 myśli na temat “Przegląd serialowy #2: cztery seriale i cztery zachwyty

  1. Próbowałem kiedyś oglądać Breaking Bad, ale po dwóch sezonach zrezygnowałem. Nie wiem, jakoś nie leży mi ten serial i jest mi z tym bardzo źle, bo wszyscy go chwalą, a ja nie jestem w stanie go obejrzeć. Coś jest ze mną chyba nie tak :P Może kiedyś dam mu jeszcze jedną szansę. O Stranger Things słyszałem dużo dobrego, będę musiał się bliżej zaprzyjaźnić z tym serialem. Nie wiem czy lubisz sci-fi, ale ze swojej strony polecam Ci The 100, bardzo ciekawa fabuła, a do tego bardzo dobra gra aktorska, mnie wciągnął po uszy. Ja oglądam praktycznie same thillery i kryminały, więc ciężko mi polecić coś, co nie należy do żadnego z tych gatunków :P O, Wikingowie jeszcze, polecam 10/10.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zaczęłam właśnie oglądać The 100. Zapowiada się ciekawie :) Uwielbiam fantastykę, zwłaszcza sci-fi. Nie każdemu musi się BB podobać – ma swoje wady, także rozumiem :) Wikingów kocham a Ragnar jest moim serialowym mężem xD

      Polubienie

    1. Ja się utożsamiam z tym serialem, z klimatem grozy rodem z książek Kinga, którego poznałam mniej więcej w wieku tych dzieciaków i cholernie podoba mi się postać 11. Genialnie zagrana :) I muzyka :D Ja się uzależniłam od niego, ale AHS: Hotel też z chęcią obejrzę :)

      Polubienie

      1. Muzyka mnie tam nie urzeka – znałam lata 80 wcześniej :D a w niektórych momentach naprawdę działało mi na nerwy, kiedy nie było słychać aktorów, tylko właśnie piosenkę. Syntezatory – no spoko, chociaż ostatnio tego wszędzie pełno i o wiele lepiej się to komponowało w Gościu albo Synchronicity. Może kwestia kolejności? No i jeszcze to, że serial „oryginalny”, a tak naprawdę zapożyczenia z popkultury, które mają działać na emocje. No nie no :D

        Zasmuciłam się generalnie, świat się tak zachwycał, a mi się tam nic nie podobało :(

        Polubione przez 1 osoba

      2. Wiesz może świat się zachwyca, bo w gruncie rzeczy właśnie ten sentyment i nawiązania do popkultury są dla ludzi ważne i właśnie na nich działają :D Ja nie mam nic do tego, że są zapożyczenia – miło jest sobie o pewnych rzeczach zwyczajnie przypomnieć, zwłaszcza, jeśli ma się z nimi miłe wspomnienia. Celebracja takich rzeczy jest sympatyczna. I nie dziwię się, że Ci się nie podobał – gdybym nie była sentymentalnym stworzeniem, pewnie też by mi się nie spodobał, bo w gruncie rzeczy serial jest wtórny – to już wszystko było, może nie w formie serialu (nie wiem, może i serial był), ale było. Zresztą, coraz trudniej znaleźć coś oryginalnego. Tutaj wszystkie elementy, jak dla mnie tworzą spójność, a dziecięcy aktorzy, zwłaszcza aktorka grająca Jedenastkę, po prostu mnie zachwycili. Nie nudziłam się, dobrze bawiłam i zakochałam w soundtracku – taką muzykę kiedyś grał mój wujek na dyskotekach w starej remizie. Dużo wspomnień ze mnie wyciągnął ten serial, bardzo dużo. Ale nadal widzę jego wady i doskonale Ciebie rozumiem :)

        Polubienie

    1. Szukam, choć kończę teraz trzeci sezon „Orange is new black”, bo przerwałam kiedyś oglądanie i nadrabiam. Zaczęłam oglądać „The 100”, ale średnio mnie wciągnęło, póki co. Z mężem oglądamy „Better Call Saul” – tego prawnika z „Breaking Bad”. Zaczęłam od początku oglądać też „Plotkarę”, a tak to się miotam i sama nie wiem co oglądać :< Czekam na coś co mnie mega zachwyci i co będzie świeże. Polecasz coś może?

      Polubione przez 1 osoba

      1. Tradycyjnie Docotr Who i Sherlocka polecam, na wypadek, gdybyś nie widziała nigdy żadnego odcinka :D Ostatnio mnie nieźle wciągnęło How to get away with murder, trzeci sezon się właśnie zaczął. A ja w międzyczasie dalej Archiwum X oglądam, bo to miliony sezonów ma :P

        Polubione przez 1 osoba

      2. Widziałam, widziałam :D Z Archiwum X oglądałam od początku kiedyś, ale może jeszcze raz wrócę do niego – czemu nie? :D O Get Away With Murder, właśnie się nad nim zastanawiałam :D

        Polubione przez 1 osoba

      3. Ja kiedyś kochałam Archiwum X, ale w telewizji oglądałam i polska telewizja nie kupiła sezonów po szóstym. Teraz postanowiłam odświeżyć sobie i obejrzeć te niewidziane przy okazji :D
        Wiesz co, strasznie dużo słyszałam o tym serialu i myślałam, że nie będzie dla mnie i potem mocno się wciągnęłam. Tak mnie jeszcze Broadchurch zaskoczył, mimo że zupełnie inne są. :D

        Polubione przez 1 osoba

      4. Ja też oglądałam w TV, a potem odświeżałam sobie z siostrą kilka sezonów, ale nigdy nie skończyłam. Muszę koniecznie obejrzeć, skoro polecasz :D

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.