Kategoria: Reportaż/Faktu

Zapiski nosorożca, Łukasz Orbitowski

Dziki afrykański ląd od wieków nęci podróżników. Fascynuje pisarzy i poetów. Inspiruje twórców, czy to filmowych czy projektantów wszelkiej maści. Zdaje się, że dzikość i egzotyka tego kontynentu, przenika człowieka, zasiewa w nim ziarno zainteresowania i narkotyzuje. Człowiek, który raz odwiedził Czarny Ląd wiecznie będzie pragnął wrócić tam, choć na chwilę. „Zapiski nosorożca…” to nietypowa relacja z podróży. Relacja, którą sam autor nazywa: 

„(…) długą pocztówką od faceta, który pojechał na krótkie wakacje.”

Łukasz Orbitowski serwuje nam nie tylko opowieść o współczesnej Afryce, w której możemy odnaleźć ślady europejskie i amerykańskie, ale także świat wierzeń Afrykańczyków. Przytacza nam, bowiem legendy, które zasłyszał podczas swojej podróży. Możemy zobaczyć Czarny Ląd oczami zwykłego turysty, który upaja się pięknem tych ziem oraz korzysta z dostępnych tylko turystom atrakcji. Jedzeniem, które nigdzie indziej nie smakuje tak dobrze (i jest tanie jak barszcz!). Wiecznym słońcem przypiekającym niezwyczajną polską skórę. Zapachem spalonej ziemi, chłodną bryzą, szorstkością nocnego powietrza. Różnorodność krajobrazu obrazują czarno-białe fotografie ilustrujące każdy „turystyczny” rozdział.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 5 listopada 2014
ISBN: 9788379242726
Liczba stron: 256
Legendy, które zebrał i opisał autor, dodają niesamowitego klimatu tej literackiej „pocztówce”. Sprawiają, że czytelnik nie może oderwać się ani na chwilę. Afryka wciąga, zwłaszcza ta dzika, plemienna, pierwotna. Dzięki nim możemy przekonać się ile magii jeszcze pozostało na tych pustynnych terenach. 

Afryka to nie tylko piękne, turystyczne miasta, to nie tylko sawanny pełne dzikich zwierząt, to nie tylko parki krajobrazowe i kopalnie diamentów. To przede wszystkim ludzie, których doskonale widać w „Zapiskach…”. Autor nie skąpi nam dialogu z tubylcami czy też z innymi turystami. Możemy, chociaż pobieżnie zbadać ich charakter i mentalność. 

Łukasz Orbitowski w sposób mistrzowski pokazał nam Afrykę taką jaka jest: bogatą kulturowo, magiczną, pełną ludzkich nieszczęść, ale i radości życia. Pokazał nam rzeczywistość, w której dobrze prosperujące rejony wypełnione po brzegi turystami kontrastują z biednymi wioskami, bez prądu, bieżącej wody, przymierające głodem. 

To była moja pierwsza książka tego autora i muszę przyznać, że zachwyciłam się sposobem prowadzenia opowieści, językiem literackim, który jest męski, ale i często bardzo liryczny. Obrazowość książki jest na wysokim poziomie, autor jest genialnym obserwatorem. Chciałabym czytać takich książek podróżniczych zdecydowanie więcej.

Polecam, bo muszę przyznać, że już dawno nie czytałam tak ciekawej i prostej w przekazie powieści podróżniczej.
________________________________
Dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non za egzemplarz recenzyjny!

Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości, Alfonso Signorini

Jesień za oknem w pełni, tak samo jak studenckie życie. Wracam jednak, po dość długiej przerwie. Wędrując z mojego, wynajmowanego pokoiku, do kuchni, z mieszkania na uczelnię… zdarzało mi się wędrować z tą książką, niemalże codziennie i wszędzie. Towarzyszyła mi w troskach, nerwówce i chwilach śmiechu i radości. „Marilyn…” jest właśnie taką książką, pełną upadków i wzlotów. Książką, która nie opowiada o wielkiej gwieździe, ale o kobiecie, która nosiła przez całe życie piętno. Piętno, przeciw któremu walczyła z całych sił… Znamy koniec tej historii…

Alfonso Signorini (Milan ,07 kwiecień 1964 ) jest dziennikarzem, autorem , prezenterem radiowy i telewizyjnym, redaktorem tygodnika „Chi” , specjalizującym się w plotkach , a do lutego 2012 roku, redaktor naczelny tygodnika telewizyjnych „Smiles TV”.


Norma Jean jest jedną z wielu, amerykańskich dziewczynek, które marzą o lepszym życiu. Życiu pełnym miłości, nieskrywanego szczęścia i uśmiechu.  Jej życie to przeplatanka złych wspomnień. Wspomnień o matce, która jej nigdy nie chciała i zostawiała ją na tygodnie u sąsiadów, wspomnień o babce, która chciała udusić ją poduszką… Marzyła o lepszym życiu, bez koszmarów  które były jej przeszłością. Niestety jej życie naznaczone jest piętnem szaleństwa, a ona sama nie mając zbyt wiele, próbuje się przeciwstawić szaleństwu, które niszczy jej rodzinę od pokoleń. Dokonując wielu wyborów zaczyna piąć się na szczyt… upadek z niego jest jednak zbyt bolesny… 

Tłumaczenie: Mętrak Natalia
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: maj 2012
ISBN: 978-83-7799-637-9
Liczba stron: 224

Historia opowiedziana w tej książce, jest znana niemalże każdemu. Marilyn Monroe jest ikoną, która zapisała się złotymi literkami na kartach kina amerykańskiego, a mogłabym rzec nawet, że światowego. Któż z nas nie zna, choćby jednego filmu z udziałem tej seksownej, drobnej blondynki? Niewiele jednak zna drogę, jaką musiała przejść, by stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd kina, ubiegłego wieku. Alfonso Signorini próbował opowiedzieć nam tę drogę w sposób prosty i przyjemny… niekoniecznie jednak ściśle trzymał się faktów, o czym fani MM doskonale będą wiedzieć. Inni nie znajdą w tej książce nic, co mogłoby sprawić, że rzucą nią o ścianę z niesmakiem ;)

Sięgając po „Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości” miałam świadomość, że książka ta jest zbeletryzowaną biografią aktorki, która ma pokazać jaka może Marilyn była naprawdę, co czuła, gdy w jej życiu zachodziły tak wielkie zmiany… To jest pierwsza, tego typu książka, którą miałam okazję przeczytać i muszę przyznać, że bawiłam się naprawdę dobrze.


Podobała mi się pewna głębia, którą stworzył autor, dodała ona bowiem książce, swoistego klimatu, w który się wsiąka. Nie podobały mi się niektóre „wyobrażenia” samej aktorki, wydawały mi się przerysowane i płytkie. Może to tylko moje odczucia. 

Doskonale się bawiłam, śmiałam i wzruszałam się razem z Marilyn w jej drodze ku zatraceniu. Czytało się łatwo, strony umykały nie wiadomo kiedy, doskonała na jesienne deszczowe dni.

Polecam, nie tylko fanom Marilyn Monroe :)

Moja ocena: 4+




Dziękuję ślicznie za egzemplarz!

Queen. Nieznana historia, Peter Hince

Queen, to jeden z najbardziej znanych i najbardziej cenionych zespołów rockowych w historii muzyki. Jeden z tych zespołów, który przecierał szlaki, nie bał się innowacji i nowości. Queen to również zespół, który uwiódł publiczność niezwykłym, pełnym energii i efektów koncertowym show. Queen to również jeden z zespołów, którym zarazili mnie rodzice. Nigdy jednak dotąd nie czytałam żadnej biografii tego zespołu, czy któregoś z członków. Kochałam ich za muzykę, ale z czasem zapragnęłam poznać ich jako ludzi, odnaleźć w nich też coś zupełnie innego… i z pomocą przyszła mi właśnie ta książka.

Peter Hince, Brytyjczyk, który w latach 70 i 80-tych, był członkiem i szefem ekipy technicznej zespołu Queen. W tym czasie towarzyszył zespołowi podczas tras koncertowych oraz pracy w studio. Hince jest także fotografem i autorem wielu unikatowych zdjęć Freddiego Mercury oraz członków Queen. Obecnie zajmuje się pisaniem i pracuje jako fotograf. Jest również autorem wystawy: Queen, The Unseen Archive. 
Sięgnęłam po tę książkę z ciekawości. Zmylił mnie jednak tytuł – „Queen. Nieznana historia”, byłam bowiem przekonana, że czeka mnie przygoda z biografią tego zespołu, napisaną przez jedną z osób, która była z zespołem przez większą część czas- widziała ich troski i twórczy zamęt, w który wpadali, gdy naszła ich wena. Otrzymałam jednak książkę opowiadającą niezwykłą historię chłopaka, który dostał niezwykłą szansę być świadkiem powstawania legendy. Magia tej książki przesiąka przez kartki tworząc niezwykły klimat, któremu poddałam się niemalże od razu.

Tłumaczenie:Aleksandra Machura, Ewa Magiera
Tytuł oryginału: Queen Unseen
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: luty 2012 
ISBN: 978-83-63248-04-8
Liczba stron: 312
„Queen. Nieznana historia”  to książka składająca się z relacji autora z podróży, tras koncertowych i sesji nagrań w studiach w wielu miejscach na świecie. To podróż, którą razem z zespołem przebył i jaka zapisała m się w pamięci. Podróż przez lata, kraje i miejsca okraszona humorystycznym stylem, uzupełniona ciekawostkami z życia grupy technicznych (ich codziennej pracy, sposoby podróży, wrażeń z miejsc, które odwiedzają i zabaw, które hucznie sobie urządzają…) i z życia zespołu. Peter Hince, jako młody osiemnastolatek dostaje niezwykłą szansę, którą wykorzystuje w stu procentach. Jego praca jest zarazem i jego największą życiową namiętnością i radością. Kocha to, co robił- widać to na każdej stronicy tekstu. Jest to przede wszystkim właśnie historia samego autora, który ze swojego miejsca na scenie (lub za sceną) podgląda życie gwiazd rocka. Z zauroczonego (ale i pełnego dystansu) chłopaka, wyrasta na mężczyznę, który pisząc tę książkę, pragnie oddać hołd czterem mężczyznom, którzy dali mu szansę na rozwój i obdarzyli go przyjaźnią i zaufaniem. 
Z każdą stronicą moja ciekawość rosła- każde z miejsc opisywanych przez autora miało swój niepowtarzalny klimat. Książka jest pełna nie tylko ciekawostek dotyczących zespołu, ale również właśnie miejsc, miast, które akurat zespół odwiedzał. Pełna młodzieńczej pasji i żywiołowości książka, którą pochłania się w jednej chwili.
Jeśli ktoś oczekuje pełnej patetyczności biografii może się rozczarować. Są to wspomnienia, które w głównej mierze opisują życie samego autora, Queen jest jakby ‚dodatkiem’, mimochodem wspomniane, a mimo to najważniejsze. Wszystko bowiem sprowadza się do tych czterech, niezwykle utalentowanych mężczyzn. Oni są wszystkim. Dlatego ciężko tę książkę nazwać biografią…
Niemniej, polecam. Bawiłam się świetnie podczas czytania i polecam, nawet tym, którzy nie przepadają za Queen– warto po nią sięgnąć, chociażby tylko po to, by zaznajomić się z pracą, jaką wykonywał autor, Peter Hince. Pracą technicznego, która jest szalenie intrygująca :)
Ponadto w książce znajdują się zdjęcia zrobione przez autora (jedno z nich zamieszczam powyżej) :)
Pssst. Kochani! Ostatnio rzadko bywam na blogu, niestety miałam małe problemy z dostępem do internetu, mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy! :)

Moja ocena: 4+
Za egzemplarz serdecznie dziękuję!

Podróże z Herodotem, Ryszard Kapuściński

Gdy byłam jeszcze na dziennikarstwie, Kapuściński stał się dla mnie legendą. Legendą, którą w nijaki sposób nie mogłam/nie chciałam konfrontować z rzeczywistością. Wszechobecny zachwyt nad tym polskim reportażystą, sprawiał, że drżałam myśląc o jego książkach- drżałam, przejęta strachem, że legenda, o której wszyscy mówią, zawiedzie mnie. W końcu, nie wszystko, co jest popularne, mi się podoba- wręcz odwrotnie, wolę sama odkrywać różne rzeczy w swoim czasie, bez „przymusu”. I tak, nadeszła ta wiekopomna chwila- konfrontacja legendy z rzeczywistością. Książka ta, czekała długo, kilka miesięcy na mojej półce, aż w końcu nadszedł ten dzień. Wzięłam ją do ręki i przepadłam…

Ryszard Kapuściński (ur. 4 marca 1932 w Pińsku, zm. 23 stycznia 2007 w Warszawie) – polski reportażysta, publicysta, poeta i fotograf, zwany „cesarzem reportażu”.
Był najczęściej, obok Stanisława Lema, tłumaczonym za granicą polskim autorem.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: sierpień 2005
ISBN: 83-240-0482-3
Liczba stron: 264

„(…) Przeciętny człowiek nie jest specjalnie ciekaw świata. Ot, żyje, musi jakoś się z tym faktem uporać, im będzie go to kosztować mniej wysiłku – tym lepiej. A przecież poznawanie świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolność, aby patrząc – nie widzieć, aby słuchając – nie słyszeć. Więc kiedy pojawia się ktoś taki jak Herodot – człowiek owładnięty żądzą, bzikiem, manią poznania, a jeszcze obdarzony rozumem i talentem pisarskim – to fakt taki przechodzi od razu do historii świata!”
[str. 252]
Wystarczył by tylko ten jeden cytat do opisania całej esencji książki. Słowa to za mało, żeby opisać wszystko, co towarzyszy czytelnikowi podczas czytania „Podróży z Herodotem”. Jest to jedna z najbardziej autobiograficznych i najbardziej osobistych książek Kapuścińskiego. Opisuje w niej, bowiem, swoje początki z zawodem dziennikarza. Początki podróży, o których kiedyś, mógł tylko pomarzyć. I początki podróży z Herodotem – pisarzem starożytnym, który poznał i opisał świat, jaki widział. Każde plemię napotkane na swojej drodze, opisywał z niezwykłą skrupulatnością. Opisywał nie tylko ludy zamieszkujące tereny starożytnej Azji, czy Europy, ale również zasłyszane opowieści, wydarzenia historyczne, w tym, np. wojnę Persji z Grecją. Kapuściński, zabierał „Dzieje” Herodota ze sobą w każdą podróż, zżył się z nim i podziwiał. 
Książka ta, wywarła na mnie kolosalne wrażenie. Czytało się ją, jakby słuchało się opowieści, dziadka o swojej młodości- coś niezwykłego. Chciałabym, żeby tak wyglądały podręczniki, nie tylko do historii, ale także do geografii, czy nawet do nauki o kulturze. Pełne pasji i potrafiące zaciekawić czytelnika i wciągnąć na długie godziny.
Polecam, każdemu, nie tylko miłośników, reportażu i samego autora :)
Moja ocena: 5