Pisze w myślach, zamyka w szufladkach z tkanek, gdzieś w duszy, na klucz. Boi się swoich własnych słów, swoje lęki zagryza czerstwym chlebem, znak krzyża maluje, by poczuć się bezpiecznie. Ciało, które pisze, żyje.
Bycie blogerem sprawia, że pewnych rzeczy się unika, a innych chce się spróbować. Poznać, zasmakować, rozkochać w sobie, coś poczuć. Kiedy jednak życie codzienne zamyka się w czterech ścianach, w kilku godzinach „po”, wszystko, co wartościowe poznania, zanika. Umyka ludzkiemu poznaniu.
Zamiast tworzyć clickbaitowy content, milknę, choć piszę. Piszę w myślach. Piszę na skórze. Piszę w zeszytach i notatnikach. Piszę, bo żyję.
Piszę, bo mam nadzieję, że słowa same wskoczą na własne miejsce, ukształtują nową rzeczywistość, poprowadzą mnie za rękę i pozwolą poznać siebie. Błądzę w tej plątaninie myśli i emocji, zbyt dużo czytam i moje własne myśli są myślami bohaterów literackich, którzy mnie odnajdują w gęstwinie czerni i bieli, popielatej przestrzeni tuż przed początkiem nowego dnia.
Umberto Eco mówił, że „kto czyta, żyje podwójnie”, moich żyć miałam już miliony. Architekci mojej własnej osobowości. Cegiełką po cegiełce w stos układają zdania w podskórnych dywanikach duszy. Z czasem ukruszę jedną, zatopię się w niej i wpadnę w obłęd, bo słowa mają moc, o której często zapominamy. Moc sprawczą. Sieją w nas ziarna, przeróżne ziarna.
We mnie zasiano chęć zmian, stopniowych, albo tych burzliwych, nagłych, pełnych kalorycznej czekolady wypijanej w ciemnych, oświetlanych lekko żółtawym światłem kinkietów kawiarni. Z Tobą i mną, stłoczoną w sobie.
Jedną z opowieści jesteś Ty. Towarzysz tej jednej, krótkiej chwili. Przyjaciel a może i kochanek. Protagonista mojej aktualnej ścieżki. Pomagasz mi wyznaczyć cel – celowość w życiu jest potrzebna, jak tlen, jak kawa, jak muzyka, jak deszcz.
Pisząc w myślach słowa, do których nie chcę wracać widzę kobietę. Uśmiech przyklejony na twarzy spływa plastikiem. Melodia jej duszy wybrzmiewa drętwym krzykiem spomiędzy jej przykurczonych palców. Co noc poduszka moknie od mżawki utkanej z niewypowiedzianych zdań.
Ciało, które pisze tonie
Tonie w łyżeczce słów o mocy bomby atomowej. Komentarz wypełnia płuca, dusi, zmusza do ustanego stukania w klawiaturę. Jestem Twoim hejterem, jestem Twoim loverem.
Pisz, pisz, szepcą pogańskie demony mojego życiowego zachłyśnięcia. Ale jak tu pisać, kiedy myśli niespokojne, życie niespokojne, bo pełne trwogi i niepewności, i jak tu pisać, kiedy krajobraz taki zmienny, a tęsknoty coraz większe?
♡
By zaspokoić bogów pióra stworzyłam autoterroroterapię. Dziennik wypełniony smakiem codzienności i walki.
Nie zamierzam zachęcać Cię, czytelniku do pisania i opowiadać o terapeutycznej mocy przelewania słów na papier, zachęcam jednak do rozmowy. Próby zrozumienia. Częstszego mówienia kocham, tęsknię, dziękuję.
Piszę, bo żyję, bo tylko tym jestem. Słowem. Chwilą. Okruchem w czasoprzestrzeni. Zostawiam ślad. Nietrwały ślad. Niepewny ślad. Niedokończony ślad.
Bo ciało, które pisze, jeszcze żyje, jeszcze coś czuje.
♡ Wpis jest spontaniczny, wybaczcie metaforykę i niezbyt prosty przekaz. Mam dziś dzień dreszczy, które łaskocząc duszę, wysypują z niej nadmiar złożonych myśli i refleksji życiowych. Nie o wszystkim napiszę wprost – wstyd, strach i chęć ochrony czasem zmusza do używania pewnych zabiegów literackich. Wybaczcie.
Bardzo dobrze się czyta ten spontaniczny wpis. I w sumie przy czytaniu uznałam, że sama w gorsze dni nie jestem w stanie pisać – mam plątaninę myśli w głowie, które podczas jazdy autem czy bezsennych nocy układają się w zdania, ale nie da się ich sensownie przelać na papier. Nie wiem na ile to kwestia uczuć, które rozbijają toki myśli, a na ile tego, że pewne rzeczy najlepiej byłoby po prostu wyrzucić z siebie, wypisać i ta potrzeba przybiera wtedy na sile…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie, może dlatego założyłam sobie ten dziennik i staram się pisać codziennie. Ogólnie, myślałam, że mi to trochę pomoże, wiesz, ulży ale jak każda terapia, najwidoczniej i ta „wypisania” musi trochę boleć, bo aktualnie nie jest lepiej. Ale może to też kwestia tego, że dawno tego nie robiłam… Może :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na pewno pomaga pisanie w ten sposób, że pozwala ułożyć myśli (idea konstruowania zdań i akapitów trochę na nas wymusza przycinanie strumienia myśli). I pewnie ułatwia nazywanie niektórych stanów. Mi też pomagało nabrać dystansu, zdarzało mi się podchodzić do pisania na zasadzie „teraz napiszę wszystko, co mi leży na wątrobie, a potem wstanę i zajmę się czymś innym”.
Poza tym, nie wiem, czy chodzisz na terapię, ale pokazanie tych zapisków terapeucie też może się przydać, łatwiej pokazać takie emocje na papierze niż odpowiadać po dwóch tygodniach na pytanie „co pani wtedy czuła?”. :D
PolubieniePolubienie