Od jakiegoś czasu, namiętnie działam w tradycyjnej dziedzinie sztuki fotograficznej. Kocham materialną formę fotografii – tą, którą mogę wziąć do ręki i oprawić w ramkę, albo przechowywać w albumach. W tej materii jestem tradycjonalistką i w sumie od dziecka takie zdjęcia były dla mnie pełne magii i radości.

Emocje, które towarzyszą czekaniu na wywołanie kliszy i zdjęć są nieporównywalne. Element zaskoczenia, kiedy to po miesiącach wreszcie wywołujemy kliszę i widzimy te wszystkie wspomnienia i wydarzenia, ludzi i miejsca. W dobie szybkich wspomnień i zdjęć na Instagrama (nie ma w tym nic złego! Ja także uwielbiam cyfrowe zdjęcia i łatwo tworzenia!) fotografia analogowa wraca do łask. Cieszy mnie to ogromnie, muszę przyznać.

Dzisiejszy post będzie o zdjęciach, które zrobiłam wieki temu – może dzięki temu wreszcie wywołam zaległe klisze i skończę te, które mam aktualnie w moich analogowych dzieciątkach :D

Analogowe wspominki, czyli niechaj zdjęcia mówią same za siebie

Fotografia analogowa jest dla mnie czystą magią. Marzę o stworzeniu własnej ciemni, o czym już zresztą pisałam. Chciałabym mieć kolekcję unikatowych analogowych klikaczy, lomo fotografia, makro fotografia w takim wydaniu jest niesamowicie ekscytująca. No i wspomnienia, które na kliszy wydają się zdecydowanie trwalsze…

PS Czy tylko moja rodzina miała mnie dość? Uwielbiałam przeglądać stare albumy ze zdjęciami i wiecznie prosiłam o opowiadanie mi kto jest na danym zdjęciu i jaka jest jego historia :D


A  jak jest u Was? Lubicie tego typu fotografię? Wywołujecie zdjęcia?

6 myśli na temat “Analogowe trzy po trzy #1: analogowe wspomnienia

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.