Pamiętam czasy, kiedy to na ryneczkach i bazarkach kupowało się spiracone kasety czy potem płyty z grami, filmami i muzyką. Do tej pory pewnie w jakichś rejonach nadal można spotkać tego typu znaleziska – nie wiem. Od dnia, w którym zaczęłam zarabiać na siebie, przestałam właściwie korzystać z wszelkiego rodzaju chomików i innych tego typu. I ten proceder wszedł mi tak w krew, że nie wyobrażam sobie, by wrócić do ściągania plików z nielegalnych źródeł – to się nie godzi.

Dzisiaj poruszę temat legalnej kultury w dobie abonamentów. Nie będę filozofować ani moralizować – każdy ma wolną wolę i własny rozum, żeby ocenić pewne sytuacje. Szanuję, mogę nie rozumieć, ale zawsze szanuję. Post oparty na własnych doświadczeniach.

Skarbnica muzyki online

Wszystko zaczęło się w gruncie rzeczy od Spotify i Deezera – choć z tego drugiego korzystam teraz bardzo rzadko. W pewnym momencie, gdy tylko Spotify weszło na polski rynek, doznałam olśnienia! Przecież teraz nie muszę ściągać piosenek i zawalać sobie miejsca na wysłużonym laptopku (płyty, płytami – je od zawsze kupowałam, ale często się niszczyły podczas licznych przeprowadzek i zwoziłam je do rodzinnego domu) – teraz mogę słuchać ukochanej muzyki online/offline i jeszcze przyczyniam się do zarabiania nawet najmniejszych wykonawców! (Nie poruszam tutaj kwestii tego, jak Spotify naprawdę traktuje artystów – wtedy była to piękna idea, której przyklasnęłam niemalże od razu)

Wiecie, może nic wielkiego nie zrobiłam, ale poczułam, że to jest właśnie ten moment, kiedy legalna kultura daje mi satysfakcję i zwyczajnie cieszy, jeśli mogę kogoś wesprzeć.

Wirtualne gieroteki

Potem pojawił się Steam/Origin/wredny Uplay/GOG etc., czyli platformy, gdzie możemy kupić i przechowywać na swoim koncie w bibliotekach/półkach kupione przez nas gry – oczywiście, konsole też mają swoje takie sklepy. Na początku do Steama podchodziłam jakoś tak sceptycznie – przecież ja nie gram w gry – przynajmniej wtedy nie grałam tak często jak teraz – założyłam te konta, bo przecież to nic nie kosztuje i od tamtej pory kupuję gry (pudełkowe czy też cyfrowe) właśnie z możliwością przechowywania ich w tych wirtualnych bibliotekach. I, powiem Wam, że jest to przyjemne. Gdy nie ma się własnego mieszkania, posiadanie miliona pudełek z grami, bywa naprawdę kłopotliwe i męczące. W dodatku swoją biblioteką mogę się dzielić – i dzielę się, np. z prawie-mężem :D

Netflix Ty dziadu!

Kiedy Netflix wszedł na rynek polski, byłam w sumie zaskoczona. Słyszałam o tym potężnym guru serialowym od dawna, ale jakoś nigdy szczególnie się w niego nie zagłębiałam. Postanowiłam przetestować – z początku biblioteka była bardzo okrojona, mało tytułów i mało wersji polskich – rozumiałam rozżalenie fanów seriali. Zrezygnowałam po miesiącu i postanowiłam poczekać. W wakacje odnowiliśmy nasz abonament i to był strzał w dziesiątkę. Polskie wersje już są, coraz bardziej bogata biblioteka i przede wszystkim legalny dostęp do ukochanych seriali.

A teraz wisienka na torcie…

Legimi. Jeśli czytacie mnie od dłuższego czasu, wiecie, że ja za e-bookami nie przepadałam nigdy, dla mnie książka musi być materialna. Zmieniło się to jednak za sprawą Legimi. Pierwszy raz w sumie o ich ofercie z czytnikiem przeczytałam u Yzoi. Oferta była na tyle kusząca, że od razu pobiegłam do prawie męża i opowiedziałam mu o tym cudzie. Czytnik za złotówkę przy abonamencie ok. 50 zł, umowa na dwa lata i dostęp do morza książek – głównie nowości. Abonament ten odciążył moje półki, na których nie ma już w ogóle miejsca i boję się, że lada moment się zarwą i książki będą mieszkać na podłodze… Odciążył, bo jest wygodny – w podróży, w drodze do pracy, mogę z niego korzystać razem z prawie-mężem jednocześnie i niczemu to nie przeszkadza.

I tak, nadal kocham książki papierowe w każdej postaci, ale do e-booków żywię prawdziwą świeżą miłość.

Reasumując

Czy polecam życie w abonamencie, które wspiera legalną kulturę? Oczywiście. Przede wszystkim płacimy za jakość i możliwości. Ponadto nie kradniemy tzw. własności intelektualnej – nie wyobrażam sobie, gdyby ktoś zwyczajnie kradł to, co napiszę, przykładowo. Choć już i tak się zdarzało – głównie ze zdjęciami. I, powiem Wam szczerze, że to boli – człowiek siedzi godzinami, pracuje ciężko, a ktoś zwyczajnie kradnie. Tak, też byłam jedną z tych osób i bardzo tego żałuję. Gdybym wtedy miała takie możliwości, jakie mam dzisiaj, nie robiłabym tego.

Nikogo nie mam zamiaru zachęcać czy przekonywać, dla mnie posiadanie abonamentu na kulturę jest zbawiennym rozwiązaniem i dosyć dostępnym, jak na polskie warunki. Nie zabiera miejsca i jest mobilne – a na tym teraz bardzo mi zależy. Póki co, kocham się w abonamentach i legalnej kulturze dosyć skutecznie.

Napiszcie czy sami korzystacie z abonamentów na kulturę?

miesiac-z-antymateria

dda08-2nvf9ki

Kochani bądźmy w kontakcie! Zapraszam na facebookabloglovininstagramtwittera i snapa: @mona_te(snapchat zawsze wie pierwszy o najnowszych postach!)

41 myśli na temat “Legalna kultura XXI wieku = kultura w abonamencie

  1. Kocham hasło „Kultura w abonamencie”, nawet mam taką serię wpisów ;)
    Legimi to dobro, które teraz, mieszkając poza Polską, doceniam jeszcze bardziej! ♥

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak, wiem o tym! :D I z utęsknieniem czekam na kolejny post z tej serii :D

      Ja doceniłam Legimi, kiedy musiałam po raz kolejny w tym roku się przeprowadzić z ogromną ilością książek tradycyjnych ;) Mój kręgosłup umarł podczas pakowania a mężowy podczas przenoszenia :D

      Polubione przez 1 osoba

      1. Chwała im! Teraz wreszcie tyle czytam, że naprawdę, z każdym dniem bardziej doceniam genialność tej usługi!

        A Netflix to zUo. W Irlandii jest 2x więcej wszystkiego :x i weź tu znajdź czas na wszystko.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ja zaczęłam więcej czytać jak mam Legimi :D

        Oj, tak Netflix to zło, ale jakie przyjemne, gdy ten czas się w końcu znajdzie :D Oglądacie coś ciekawego teraz? :D

        Polubienie

      3. Bates Motel kończę, sprawdzam Darknet, ogólnie to najwięcej oglądamy z Channel4.com (czwórka to mój ukochany kanał na świecie – oni zrobili Misfits, Utopię czy Black Mirror), czyli Humans i Man Down. Nadrabiamy Strain i Mr Robot (poza Netfliksem). Doctor Who powtórka po raz setny i czekam na How to get away with murder, bo weszło do PL, a w Irlandii dalej nie ma :/

        Generalnie, poza Humans i Man Down to nie mam jeszcze odkryć.

        Polubione przez 1 osoba

      4. Ja muszę koniecznie nadrobić Mr Robot, bo mam zaległości straszne… Nie wiem czemu, ale muszę mieć na ten serial ochotę tak samo jak na Orange is New Black ;)

        Black Mirror jeszcze przede mną :D Ale się czaję już :D

        Polubienie

      5. Nie widziałaś Black Mirror w ogóle?! Ojezu, nie wszystkie odcinki kocham, bo tych politycznych nie lubię, ale cholera, większość jest przecudowna. No i Domhnall ♥ w cudnej roli z Agent Carter przy boku. I w ogóle, jak teraz patrzę, to plejada nieodkrytych gwiazdek.

        MR Robot – z nowym sezonem mocno zwlekaliśmy. Obejrzeliśmy jeden odcinek, załamaliśmy się i odłożyliśmy na bok. Wróciliśmy dopiero kilka dni temu.

        A, no i Stamp mnie wkręcił w Death Note, bo ja w sumie nigdy w życiu żadnych Anime nie oglądałam. Ale przepadłam ;)

        Polubione przez 1 osoba

      6. A Death Note to początek :D Anime to tak abstrakcyjne historie czasem, ale cholernie wciągające – ja je oglądałam od dzieciaka :D Chociaż ostatnio coraz rzadziej je oglądam, to polecam, zwłaszcza te bardziej krwawe ;)

        No nie, miałam mega przerwę od seriali a dopiero teraz wracam do nich i się na nowo zakochuję :D I oglądam godzinami w przerwach od pracy :D

        Ostatnio obejrzałam „Nocnego recepcjonistę” z Tomem Hiddlestonem i powiem Ci niesamowity – trzyma w napięciu, Tom jak i inni aktorzy, idealni. Możesz obejrzeć z lubym, może mu się spodobać.

        Polubienie

      7. Tak tak, mamy to w planach, obsada cudna – Olivię Coleman znamy z Broadchurch ;)

        Nie wiem czy rzucimy się na jakieś inne anime później, bo generalnie to Krzysiek ogląda swoje, a ja się nie wtrącam, bo mnie generalnie nie kręcą. Ale zobaczymy. Póki co mam jakiś wychodzący z Netflixa „Darknet”, 6 odcinków, muszę obejrzeć do 23 października ;) ciekawa jestem, czy to będzie fajne.

        Polubione przez 1 osoba

      8. Ja zaczęłam za Twoją namową oglądać „The 100” – póki co się jeszcze wgryzam, ale już jestem po kilku odcinkach. Podoba mi się główna bohaterka :D A jak książki? Pisałaś, że im dalej tym gorzej – jeśli dobrze pamiętam?

        Polubienie

      9. Książki to tragedia, w sensie, pierwsza jeszcze jakoś, ale druga czy trzecia to padaka, miała być trylogia, a dziewczyna chyba nie ma koncepcji jak to sensownie skończyć, więc ma być czwarta.

        Co do serialu – pierwszy sezon rozkręca się po siódmym odcinku, drugi jest o niebo lepszy od samego początku. Trzeci – na razie nie wiem co oglądam, bo nie ogarniam :/ w sensie, jakieś pierdołowate wątki, ale ogólnie koncepcja jest warta uwagi. Czwarty i piąty sezon chyba już potwierdzone :D

        Polubione przez 1 osoba

      10. Kojarzy mi się ten serial z serialem, który oglądałam za dzieciaka – „Ziemia 2”, czy jakoś tak. W gruncie rzeczy koncepcje są totalnie inne, ale jakoś tak tematyka odrobinę zbliżona :D Widzisz, a gdy mówię ludziom, że czasem książki są gorsze od ekranizacji/adaptacji to nie chcą mi wierzyć :D

        Polubienie

      11. Nie znam tego ;)

        Tak szczerze, to pierwsze sezony oglądałam ze względu na Finna, a potem mnie zauroczył Bellamy. Czasem to wystarczy, żeby przyciągnąć do serialu i się przemęczyć przez te gorsze odcinki – ale rozkręca się, więc przemęcz się, warto.

        Taaa, to pierwszy przykład, który przychodzi mi do głowy w tym temacie ;)

        Polubione przez 1 osoba

      12. Mi jeszcze przychodzi do głowy np. „Przerwana lekcja muzyki” – film jest zdecydowanie lepszy od książki :)

        To się przemęczę :D Ufam Tobie w kwestii seriali, jak nikomu :D

        Ziemia 2 to był taki mega stary serial, w którym grupa próbuje zbadać teoretycznie idealny odpowiednik naszej planety. Są w niej naukowcy, technicy ale też i dziecko? Jeśli dobrze pamiętam. Muszę go odnaleźć, ale nie wiem czy mi się uda :D

        Polubienie

      13. O, brzmi ciekawie. Chociaż tu nadal w moim sercu rządzi Ascension. No i 12 małp. JEZUSMARIA. 12 małp jest cudowne. Absolutnie.

        Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, ale no… rozkręca się, naprawdę, i przełom sezonów to jest zdecydowanie serial rasowej klasy ;) Ciekawe, czy zawsze będziesz lubić Clarke :D w książce mi ją tak zepsuli, że masakra.
        Wiesz, czytanie co dwie strony jaka to ona jest piękna i mądra i jak jej włosy błyszczą w słońcu… bleeee

        Polubione przez 1 osoba

      14. Właśnie myślałam o 12 małpach! Mówisz, że to jest aż takie dobre? :D Muszę się skusić :D

        OMG. Faktycznie też bym tego nie zniosła… -.-„

        Polubienie

      15. tak, AŻ tak dobre. Cholera, to serial, który każdy kolejny ośmiewał blaskiem i ciężko mnie było zauroczyć – na razie jeszcze nic nie pokonało tego stanu.
        U mnie to stoi na jednej półce z Ascension i pierwszym sezonem Daredevila (drugiego dalej nie widziałam xD, chyba pierwszy był tak cudny, że się boję).
        A 12 Małp ma w sobie coś takiego, że skończyły się dwa sezony i nie czuję, że to jest na siłę, jak miałam z Mr Robot na początku. Jest tak… naturalnie. Cholera ♥ W przyszłym roku może zrobimy powtórkę, żeby połapać szczegóły.

        No i Scream to w sumie też perełka (ogólnie widzisz, dobry sezon na filmy przerobione na seriale).

        Polubione przez 1 osoba

      16. Ano :D I oby było takich więcej! :D Ale, niestety ich jest aż tak dużo, w sensie seriali, w ogóle, że nie wiem czy wszystkie, te, które chcę uda mi się obejrzeć do końca roku :D

        To może dzisiaj męża zaciągnę do oglądania ze mną 12 małp – on jest tak wybredny, że z nim bywa ciężko :D Ale może mu się spodoba :D

        Polubienie

      17. Spróbuj. To nie jest babski serial, więc powinno mu podejść. Po prostu dobra, trzymająca w napięciu historia.

        Niby tak, ale szczerze Ci powiem, że aktualnie jestem raczej w fazie niedoborów serialowych, szczególnie jeśli chodzi o coś, co mogę oglądać sama. Ale poprzednia część roku była bardzo intensywna, premierowo ;) bo i Preacher (z Gilgunem ♥) i właśnie drugi sezon Screamu czy 12 małpek. Nadrobiliśmy Utopię (OJEZU). A teraz wiesz, chyba przedawkowałam i wszystko mnie nudzi.

        Polubione przez 1 osoba

      18. Ja zaczynam przedawkowywać, niestety i niezbyt mi się to podoba :D Wzięłam się za nadrabianie filmów, by „odsapnąć” od seriali, ale kurczę, chcę czegoś co zmrozi mi krew w żyłach, tak jak było z Nocnym Recepcjonistą – połknęłam go niemalże natychmiast. CUDOWNY <3
        Ugh. Będę szukać na pewno :D

        Polubienie

      19. Z filmów coś polecisz? :D

        Bo ja ostatnio wróciłam do „przeglądu” miesięcznego, więc tam można poczytać, jaka bieda – ale przeczytałam w ostatnim miesiącu siedem książek (no dobra, na ten moment sześć, ale za godzinę skończę K-PAXa). Dla mnie to ogromna ilość – dawno tyle nie czytałam ;)

        Polubione przez 1 osoba

      20. Uuuu, siedem to naprawdę cudowna liczba! :D Gratuluję!
        Ja na dzień dzisiejszy mogę polecić „Carol” i „Zanim się pojawiłeś” (drugi film to taka komedia romantyczna, ale bardziej „głęboka” a pierwszy to film o trudnych życiowych wyborach zwłaszcza i poniżeniu w latach 50., jeśli chodzi o dyskryminację orientacji seksualnych) – oba mi się bardzo podobały, nie nudziłam się ani chwilkę :)

        Polubienie

      21. O „Zanim się pojawiłeś” czytałam recenzję dziewczyny przykutej od lat do wózka i to było straszne przeżycie generalnie, więc nie, uciekam. Pomijając już fakt, że w ogóle romantycznych nie trawię.

        Carol chyba słyszałam gdzieś :D idę zerknąć na filmweb.

        Polubione przez 1 osoba

      22. Ja miałam nastrój na płakanie rzewnymi łzami, więc takie filmy są dla mnie idealne :D
        Idź, może Ci się spodoba :D

        Polubienie

  2. Uwielbiam Steam i Spotify, nie wiem jak wcześniej mogłem żyć bez tych aplikacji. Dzięki Spotify odkryłem wielu twórców, bez których teraz nie jestem w stanie funkcjonować, a dzięki Steamowi wiele zaoszczędziłem, kupując gry na promocjach, no i wszystko mam w jednym miejscu. Nie wyobrażam sobie ściągać każdej gry z innego serwisu i jeszcze pamiętać gdzie co kupiłem, zwłaszcza, gdy tytułów jest ponad 200 :P Ja jestem na etapie, że książka = tylko papierowa wersja. Ale kiedyś kupie sobie czytnik, żeby spróbować zmienić moje nastawienie, bo moje półki już niebezpiecznie się uginają. Nie słyszałem o Legimi, w teorii wygląda świetnie, jak zdecyduje, że nadszedł ten dzień, w którym kupie czytnik, to pewnie z tego skorzystam :)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Legimi jest moim wybawienie, abonament kosztuje tyle co jedna książka, więc w gruncie rzeczy już to jest na plus – zwłaszcza, że pojawiają się tam nowości z największych (ale i tych mniejszych) wydawnictw w Polsce. Przeprowadzki z setkami książek są strasznie męczące, w gruncie rzeczy mam same książki, trochę ciuchów i innych pierdół :D

      Steam to cudo, tak jak Spotify – na obu wynajduję ciekawe tytuły :D I wszystko w jednym miejscu – jaka ulga. Jestem zbzikowana na punkcie katalogowania a to wszystko idealnie porządkuje :)

      Polubienie

  3. Teraz wszystko w informatyce w kierunku tego by zapisywać dane w chmurach wirtualnych. Czyli będziemy zmierzać do tego by np. gromadzić jak najmniej dokumentów. Tak samo jest z muzyką cz książkami. Wszystko robi się wirtualne. To idzie w kierunku idei minimalizmu. Czyli nie zagracania przestrzeni biurowej i domowej

    Polubione przez 1 osoba

  4. Dobrze, że do całego Spotify mamy dostęp, a nie do części, jak w przypadku Netflixa. :D Bo to super sprawa jest.
    Szkoda tylko, że do seriali czy filmów, których w Polsce jeszcze nie ma/nie są zbyt popularne dostęp jest mocno ograniczony. O, i że słabo u nas z księgarniami obcojęzycznymi (chociaż tu, mam wrażenie, coraz lepiej).

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ano, ciężko jest z tym Netflixem, póki co, ale w gruncie rzeczy, miłe jest to, że dopasowują się do nas – pamiętam wywiad na SpidersWeb, czy na innym takim portalu, gdzie dyrektor Netflixa na EU przyjechał do Warszawy na rozmowy – był mocno zdziwiony, że wolimy napisy niż dabbing albo lektora :D i teraz mamy te napisy i lektora a dubbing tylko przy animacjach dla dzieci – chwała im za to! :D
      Jak na początek działania tej platformy wcale nie jest aż tak źle – moim zdaniem.

      Spotify to moja miłość, ciągle znajduję tam jakieś nowe piosenki i nowych wykonawców <3

      Ta… książki obcojęzyczne to nadal problem, łatwiej znaleźć w necie niż stacjonarnie. Ja kiedyś znalazłam w lumpie książki używane, w tzw. Odzieży angielskiej we Wrocławiu :D Cieszyłam się jak głupia, bo trzy książki kupiłam po złotówce :D

      Polubione przez 1 osoba

      1. To faktycznie, super książkowa okazja się trafiła. :D Ja przeważnie zamawiam książki, mając świadomość, że przepłacam, ale trudno, przynajmniej mam do tych książek w ogóle dostęp.
        Z dubbingiem to w ogóle śmieszna sprawa jest. Pełno krajów nie wyobraża sobie bez niego filmów, we Francji dubbingują chyba wszystko :D A ja tak cierpię, jak muszę z dubbingiem coś oglądać…

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ja też cierpię :< Owszem, animacje jeszcze przeżyję (ale tylko te kinowe, bardziej dla dzieci – anime dla mnie powinno mieć oryginalny język!) :)

        Polubione przez 1 osoba

  5. Przyznam się, że od kiedy Netflix jest w irlandii czyli chyba 4 lata wpadłam w jego sidła. Bywało, że rezygnowałam z niego bo bałam się, że się uzależnię od seriali. A potem ściągnęłam sobie jego apkę też na telefon i oglądam np prasując. :) Sama idea bardzo mi odpowiada – szczególnie komuś takiemu jak ja kto nie ma telewizora.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dokładnie tak – ja często oglądam w drodze do pracy, kiedy nie czytam np., albo właśnie prasując czy gotując :D Oglądam, oczywiście na telefonie, bo też nie posiadam telewizora :D Albo na komputerze do śniadania albo kolacji :D

      Polubienie

  6. Uwielbiam czytać, a Legimi to dla mnie rozwiązanie uszyte na miarę.
    Nie jestem książkową fetyszystką i książki czytam, nie wącham, nie słucham jak szeleszczą im kartki, liczy się dla mnie treść, która niczym nie różni się między wydaniem papierowym a elektronicznym.
    Poza tym Legimi to rozwiązanie ekonomiczne, a dorosłość i samodzielność niestety łączy się nierozerwalnie z tym, że większą część pensji trzeba wydać nie na przyjemności, ale na mieszkanie i życie w ogóle. Bez finansowych zobowiązań można kupować nawet po kilkanaście książek miesięcznie i chomikować je na półkach na zaś – sama tak robiłam i wciąż mam jeszcze kupione kilka lat temu powieści, które nie doczekały się póki co swojego czasu. Dziś, gdybym podliczyła różnicę między rokiem płacenia abonamentu, a ceną detaliczną wszystkich książek przeczytanych w jego ramach, okazałoby się, że zaoszczędziłam na wakacje all inclusive na egzotycznej wyspie.
    Ich katalog rozrasta się szybko i jest pełen książek – życia by mi nie starczyło, by przeczytać wszystko, co choć trochę mnie zainteresowało. Jest na tyle wszechstronny i pełen bestsellerowych nowości wydawniczych, że każdy coś tam dla siebie znajdzie, a to czego nie ma, można dokupić w promocjach za grosze w innych księgarniach, czy to ebookowych czy tradycyjnych.
    A czytnik to boska rzecz i bez niego czuję się jak bez ręki. :)

    Pozdrowienia!
    I.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.