Uff, cóż to był za maraton! Właściwie to pierwszy maraton czytelniczy, który udało mi się skończyć z wynikiem jaki zakładałam! 1540 stron w ciągu ok. 7 dniu! To chyba mój rekord życiowy (a na pewno rekord w dorosłym życiu! Jako nastolatka czytałam tyle co tydzień, zwłaszcza jak odświeżałam sobie „Harry’ego Pottera…” :D To były czasy!) i jestem strasznie dumna, że podołałam! Zapraszam zatem na „krótkie” podsumowanie :)

BookAThon to niesamowite przedsięwzięcie zrzeszające czytelników na całym świecie (aktualnie trwa na amerykańskim Booktubie, chociażby). Czytelnicy czytają, wymieniają się opiniami, dyskutują i wzajemnie motywują – coś pięknego! Powiedziałabym, że to takie małe święto czytelnika i książki w jednym. Nie musisz ukończyć całego wyzwania (przeczytać minimum 1500 stron), liczy się obcowanie z książką i innymi uczestnikami maratonu, a co za tym idzie- świetna zabawa.

f3ad8-large9wed

Dla mnie była to trzecia próba. I, jak mówi jedno z ważniejszych życiowych przysłów, do trzech razy sztuka – w końcu się udało ukończyć wyzwanie i przeczytać 5 książek w ciągu 7 dni (dla mnie 8, bo zaczęłam czytanie wcześniej ze względu na zjazd rodzinny). Może też dlatego, że nie porywałam się z motyką na słońce i mierzyłam siły na zamiary (ależ dziś jestem w „przysłowiowym” nastroju!). Wybrałam książki, które chciałam przeczytać, które nie były zbyt duże objętościowo, a jednocześnie będą spełniać wszystkie kategorie i będą miały razem przynajmniej 1500 stron.

O książkach, które wybrałam przeczytacie też tutaj. Poniżej opowiem krótko o tym co mnie zachwyciło i  jednej książce, która mimo pięknych opinii, nie spełniła moich oczekiwań.

BookAThon – podsumowanie przeczytanych książek

via grupa BookAThon Polska
via grupa BookAThon Polska

Masterton to jeden z pisarzy mojego nastoletniego życia. Miałam okazję go spotkać na którychś z wrocławskich Dni Fantastyki, jednakże jego książki od dobrych kilku lat w ogóle nie pojawiają się na mojej czytelniczej liście – postanowiłam to nadrobić tym razem. Sięgnęłam po kolejną odsłonę przygód nauczyciela Jima Rooka. Posiada on pewne zdolności, które pozwalają mu widzieć to, co zwykły śmiertelnik widzieć nie powinien – duchy, zjawy, demony… Tym razem wszystko zaczyna się od tego, że kot Jima ginie pod kołami jego auta, a jeden z jego uczniów w dziwny sposób przywraca go do życia. Właściwie po prostu przynosi go do klasy w koszyku. Jim skołowany próbuje zrozumieć co się dzieje z nim i jego uczniami.

Książka świetna. Już dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas czytania horroru – i muszę się przyznać, że jak dla mnie Masterton jest królem takiej literatury, a nie King, choć Kinga też lubię. W książkach Mastertona wszystkie opisy zbrodni, tragedii są niesamowicie realistyczne. To właśnie jedna z jego książek przeraziła mnie w czasach liceum. Wracając jednak do „Złodzieja dusz” – doskonale poprowadzona fabuła, wciągająca historia i ciekawi bohaterowie. To jest Masterton, którego zapamiętałam, a jego książki polecam serdecznie.

Co to było za zakończenie serii! Poprzednie dwa tomy tej trylogii („Patriota” i „Wybraniec”) czytałam trzy lata temu (!!!) i się zakochałam w nich bez pamięci. Są to, moim zdaniem, jedne z lepszych książek dla nastolatków jakie powstały. Bohaterowie są sympatyczni, krwiści a ich przygody nie pozwalają się czytelnikowi nudzić. Zakończenie serii było dla mnie ciosem w serce – zaskakujące i emocjonujące do granic możliwości. Nie mogłam spać ani jeść (najlepsza dieta ever! :D) z przejęcia. Doskonałe zamknięcie serii, logiczne i przede wszystkim niebanalne.

June i Day znowu są mi bliscy, ich losy, wojna z Koloniami i wirusem trawiącym ludzi, ich miłość i ich wola walki… są dla mnie zwyczajnie zachwycające. Porównuje się „Legendę…” do „Igrzysk śmierci”, ale jeśli mam być szczera, „Legenda” jak dla mnie bije o głowę „Igrzyska…” – może dlatego, że autorka doświadczenie w opowiadaniu historii nabyła podczas tworzenia gier komputerowych? Jej koncepcja świata przedstawionego i bohaterowie – wszystko to tworzy niesamowitą spójną całość.

Wybrałam tę książkę właściwie przypadkiem – potrzebowałam imienniczki oraz romansu do wyzwania, a ta pasowała idealnie. Nie sądziłam jednak (przyznaję, nie przeczytałam nawet opisu powieści – szaleństwo, wiem :D), że dostanę książkę o wojnie. O życiu z mężczyzną, który przeżył obóz koncentracyjny w Auschwitz. To ciężka, gorzka a zarazem też piękna opowieść o walce, o pokonywaniu swoich własnych demonów przeszłości, o zrozumieniu, o akceptacji i przede wszystkim o ludziach. Oparta na faktach (jakże by inaczej!), wstrząsająca i niesamowita.

Myślałam, że będę męczyć się z nudnawym romansem (czytałam ją jako ostatnią) a pochłonęłam ją niemalże jednym tchem – zwłaszcza, że jest świetnie napisana, a bohaterowie budzą sympatię. Polecam z całego serduszka!

Nie wiem sama co napisać o tej książce. Owszem czytało się przyjemnie, szybko i bez problemów, ale była to lektura „sucha” – taka zwyczajna opowiastka o irytującej głównej i tytułowej bohaterce, alkoholiczce, która nie potrafi zapomnieć o byłym mężu i, która z okna pociągowego przedziału obserwuje pewien dom. Mieszka w nim młode małżeństwo a nasza bohaterka zazdrości im rodzinnego szczęścia. I, oczywiście, musi się zdarzyć tragedia, a nasza bohaterka ma pewne informacje, które mogą pomóc w śledztwie. Oczywiście.

Mam mieszane uczucia do tej tak rozsławionej powieści, która w tym roku doczeka się ekranizacji (sic!) – minęło ok. 20 dni a ja już nie pamiętam imion bohaterów, o czymś to świadczy. Przynajmniej w moim wypadku. Zabrakło mi w tej książce odrobiny głębi, jakiegoś soczystego fabularnego twista, albo mięsistych, pełnych życia bohaterów. Odrobinę zbyt płytka (płytka w sposobie ukazania fabuły i bohaterów, są wyblakli po prostu) żeby być idealną.

Jednakże nie była to najgorsza lektura w moim życiu, ot zwykły zawód czytelniczy połączony ze zniesmaczeniem na temat tego co się w dzisiejszych czasach pięknie promuje – cudownie o tym (ale także o innych ciekawych rzeczach) rozmawiały Marta z Marszowickich Pól oraz Kasia z Powieściologii na swoim podcaście.

Przepyszna, ciekawa i zabawna opowieść o lekko podstarzałej (według panujących po wojnie norm) kobiecie, pisarce i jej różnych perypetiach. Jest to powieść epistolarna, a listy jakie główna bohaterka dostaje i pisze są pełne ciepła. Akcja powieści rozgrywa się kilka lat po wojnie, a główna bohaterka ma problem z tematem nowej powieści. Pewne zdarzenie kieruje jej myśli i losy do tytułowego Stowarzyszenia Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek – azylu dla ludzi podczas wojny. Azylu duchowego i psychicznego w szczególności.

Sympatycznie czyta się takie historie o ludziach i z ludźmi w roli głównej. Książka swoim klimatem skojarzyła mi się z przygodami Ani z Zielonego Wzgórza, jest taka swojska :) Takie listy mogłabym pisać i dostawać :D


I to by było na tyle z mojego „krótkiego” (naprawdę miało to być krótkie podsumowanie, ale jak zwykle natura grafomana dała o sobie znać :D) wywodu na temat całej tej akcji i moich wyników. Napiszę szczerze: nie sądziłam, że mi się to uda, a że się udało to jakiś cud i jestem naprawdę szczęśliwa, bo książki, które przeczytałam były smakowite (choć nie zawsze lekko strawne :D).

BookAThon 2016 edycję letnią uważam za jak najbardziej udaną i polecam każdemu. Miło jest czasem odciąć się od internetu i social-media, by po prostu pobyć z książką, zwyczajnie, po ludzku.

dda08-2nvf9ki

Kochani bądźmy w kontakcie! Zapraszam na facebookabloglovininstagramtwittera i snapa: @mona_te (snapchat zawsze wie pierwszy o najnowszych postach!)

8 myśli na temat “BookAThon Lato 2016 – podsumowanie

  1. Właśnie zbieram opinie o „Dziewczynie z pociągu”, bo mi koleżanka tę książkę serdecznie odradziła. Już się zastanawiałyśmy, czy tylko jej się ona nie podobała, bo taką nachalną promocję ma :P
    A tej ostatniej książki poszukam gdzieś, na Plenerze Czytelniczym może wyszperam. Bo mnie zachęciłaś.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie jest jedyną jak widać :) Szczerze to nawet „Dziewczyny z pociągu” nie nazwałabym kryminałem, ewentualnie obyczajówką z elementami kryminału. Także tak.
      Poszukaj, powinnaś ją łatwo dorwać, bo to dosyć nowa publikacja :) I mam nadzieję, że Ci również przypadnie do gustu :)

      Polubienie

      1. To poszukam, a „Dziewczynę…” sobie daruję.
        Swoją drogą, oni to chyba reklamowali jako „kobiecy kryminał”. Trochę kiepsko, że nie jest zbyt kryminalny, w takim razie

        Polubione przez 1 osoba

      2. Pół książki jest o tym jak główna bohaterka pije od prawie dwóch lat, od czasu rozwodu. I jeździ pociągiem. I pije w pociągu. I widzi pewien dom niedaleko jej byłego domu. Ze szczęśliwą rodziną. I im zazdrości. Także wiesz :D Trochę za mało żeby to był prawdziwy kryminał. W sumie wszystkie kryminały, które czytałam zaczynały się właśnie od morderstwa czy jakiejś zbrodni. Także ;) Można przeczytać, ale to nic nie zmieni. Może chwilową rozrywkę da. :)

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.